Fryzjerstwo jest pasją, która wypełnia moje życie niemal w całości. Dziś, jestem w miejscu, o którym zawsze marzyłam — pracuję we własnym salonie. Jaką drogę musiałam przebyć, aby tak się stało? Opowiem Ci, jak to było!
FERDEK I JAGODY, CZYLI PIERWSZE EKSPERYMENTY FRYZJERSKIE
Można powiedzieć, że pierwsze kroki we fryzjerstwie stawiałam już w dzieciństwie. Moim modelem (a może bardziej ofiarą) był… pies. Ferdek był kundelkiem w typie pudla, trudno więc się dziwić, że jego piękna kręcona sierść kusiła przyszłą fryzjerkę. Muszę przyznać, że Ferdek wykazywał się dużą dawką cierpliwości i wyrozumiałości. Ze spokojem poddawał się procesowi strzyżenia, którego efekt finalny, delikatnie mówiąc, nie był zadowalający. Ferdek pewnie nie raz wstydził się wyjść na spacer, jednak wybaczał mi wszystkie błędy. Muszę zdradzić Ci, że piesek doświadczył też mojego debiutu w dziedzinie koloryzacji, a jak wiesz, ta od zawsze przykuwała moją uwagę. Eksperymentowałam z nią również podczas rodzinnych wypraw na jagody. Wraz z moją kuzynką, zamiast zbierać owoce do koszyków, postanowiłyśmy farbować sobie nimi pasma przy twarzy. Kolor leśnej jagody na naszych rozjaśnionych słońcem włosach prezentował się naprawdę dobrze! To również w czasach dzieciństwa poznałam moją pierwszą inspirację — lokalną fryzjerkę. To właśnie do niej większość kobiet z moich okolic udawała się w celu odświeżenia fryzury. Uwielbiałam odwiedzać ją razem z moimi rodzicami. Obserwując jej pracę, zawsze marzyłam o tym, że i ja kiedyś stworzę taki fryzjerski dom, którego klienci będą odwiedzać nie tylko po to, aby zmienić swój wizerunek, ale również, aby miło spędzić czas. Zanim to się jednak udało, przede mną była jeszcze długa droga.
SZKOŁA ZAWODOWA, CZYLI NAUKA RZEMIOSŁA
Gdy po skończeniu gimnazjum przyszedł moment wyboru dalszej ścieżki, decyzja wydawała się oczywista. Nadeszła pora na to, aby swoje fryzjerskie poczynania przenieść dalej niż zabawy z psem czy jagodami i zacząć uczęszczać do szkoły zawodowej o takim profilu. Nie było to łatwe. Aby się dostać, trzeba było znaleźć miejsce, w którym będzie można realizować praktyki zawodowe. 12 lat temu w mojej rodzinnej miejscowości chętnych było sporo, a salonów niewiele. Jednak udało się! Czy z perspektywy czasu, wybranie szkoły zawodowej było dobrym krokiem? Jak najbardziej! Uważam, że w tym zawodzie praktyka jest najważniejsza, a rzemiosła można nauczyć się, jedynie starannie wykonując swoją pracę i ucząc się od innych. W okresie szkolnym angażowałam się we fryzjerstwo w 100%. Brałam udział w różnych projektach, szkoleniach i konkursach — najpierw międzyszkolnych, a później ogólnopolskich. Zostałam nawet kilkakrotnie nagrodzona na fryzjerskich targach w Poznaniu! Po zajęciach w szkole i praktykach strzygłam koleżanki i kolegów w ich domach. Fryzjerstwo wypełniało po brzegi każdy mój dzień i tak zostało do dzisiaj.
SPEŁNIENIE MARZEŃ, CZYLI WŁASNY SALON
Po zakończeniu szkoły pracowałam w różnych salonach i wciąż się doszkalałam. Obserwowałam innych fryzjerów i starałam się z ich doświadczenia wynieść coś dla siebie. Po 10.latach intensywnej pracy i rozwoju doszłam do miejsca, w którym jestem teraz. Własny salon to spełnienie moich marzeń. Spokojnie, zapewniam, że nie osiądę na laurach. Zawsze powtarzam, że mam zaplanowane życie do 103 urodzin i nie zamierzam tego zmieniać. Pragnę wciąż się iść do przodu, dzielić się wiedzą i zawsze sprawiać, że mój fotel opuszczasz z uśmiechem na ustach.
Do zobaczenia w salonie!